Aktualizacja bloga
Od 2016r.
drugi remont total wszystkiego, bo coś stukało w silniku - luz między łożyskiem na prawym czopie wału. Można było po prostu napawać to elektropisem i hulałoby kolejne hmm... pewnie z 30-40tys.km. Ale co tam, człowiek za mało jutubów oglądał, nie wiedział że tak się da, to używka wał + nowa korba +.. skoro wszystko na wierzchu, to kolejny tłok, wszystkie łożyska, porting głowicy
tak ze dwa lata się pojeździło, aż pewnego dnia, wychodząc z pracy stwierdziłem, że tyyylu znajomych pojechało na Tukana, a to i ja pojadę. Nie żeby się ścigać, a żeby być, coś się %%% napić

No to dzida, na autostradę, maneta opór i... po dłuższym czasie zapierdzielania ile wlezie chwyciło tłok. Pisk opony, jazda po 2 pasach coby szlifu nie zaliczyć, w końcu odruchowo sprzęgło ON, silnik zgasł. Prędkość z 50km/h, no to III, skok na kanapę, strzał ze sprzęgła. Ani rusz, opona w pisk, tłok stoi. No hmm... Słabe miejsce na awarię. Ale ostudził się i odpalił od strzała, coś stukało, nie wróżyło to nic dobrego. Na Tukana dojechałem bez problemu, ale już bez oleju w silniku. Co więcej wróciłem, oczywiście już z dolanym i dolewanym olejem po drodze

Rozbiórka góry, dramat. Głowica śmietnik, tłok przetopiony. Kilka czynników nałożyło się na ten stan rzeczy, przynajmniej tak myślę:
1. Full odkręcona maneta = bardzo wysoka temp. oleju, powietrzaki tego nie lubią.
2. Rozwarstwił się lewy króciec gaźnika = zbyt uboga mieszanka = bardzo wysoka temp. spalania
No to co, remont góry. Wprawdzie górna główka korbowodu nosiła lekkie ślady w/w sytuacji, ale szlifierz powiedział, że dramatu niema.
Trzeci remont góry
-------------------------------------
A co tam, zrobię z XTka KTMa

Udało się załatwić dwa tłoki Hi-Comp. amerykańskiej firmy Wiseco. Oj jakie to ładne

Jeden tłok poszedł do TTRy znajomego, drugi do mojej Teresy. Zima była. Docieranie w sprzyjających warunkach, o brak chłodzenia nie można było narzekać. Pierwsza trasa po prawie dotarciu -
zimowy zlot Elefantentreffen, akurat jeden z najlepszych w histrorii, najeb..e śniegu, ale po drodze bez opadów na dużym minusie, drogi suche. Mimo niskiej temperatury czuć było, że gadzina grzeje się jak głupia. Po elefancie brak czasu na jazdę, zrobiłem może 500km. Jak byk było słychać spalanie stukowe. Nie pomagały ani V-Powery, ani dodatki do paliwa podnoszące liczbę oktanową. Teresa pod ścianę, niema co kusić losu, trzeba odprężyć (podniesienie cylindra z użyciem grubszej uszczelki pod cylinder lub włożeniu 2-3szt.). Tym bardziej, że znajomy, który zamontował ten tłok w TTR, po delikatnym dotarciu w końcu dał w palnik, to po 20km usłyszał stuki i po rozbiórce oczom okazał się obraz nędzy i rozpaczy w formie niemal przetopu tłoka.
Rok 2020, miesiąc 04/05
---------------------------------------
Poniedziałek 27 kwietnia, w końcu trochę wygospodarowanego czasu, bierzem się za XTka

Ściągam głowicę, patrzę na tuleję cylindra, a tam zaaaaaaajebiście wytarta warstwa honowania cylindra z obu stron

Kurwa mać... Worek pieniędzy na zajebisty amerykański tłok, a ten sobie spuchł od delikatnej jazdy w ujemnej temperaturze i zaorał cylinder?

Co robić? Wiseco w rozmiarze 96.00mm z luźnym pasowaniem + zryta gładź cylindra, nie dała nadzieli na wyrobienie pod ostatni dostępny w polszy tłok TKRJ 96.25. Kolejny dostępny to Wossner, od którego trzymam się z daleka i Prox. Biorę proxa. Odlew ze standardowym stopniem sprężania, jak fabryka. Cylinder leci do szlifu, odbiór w czwartek. Dzisiaj piątek, silnik zmontowany, wrzucony w ramę, odpalony. Chodzi jak złoto

Oby jak najdłużej
