Nie wiem co jest przyczyną, (może gaźnik, może moduł, może coś innego), więc piszę w tym temacie. Pacjent to TT600 E 4GV 1996. Problem zaczął się miesiąc temu. Po przejechaniu dwóch kilometrów moto mi zaczęło szarpać na niskich obrotach i zgasło. Przy puszczaniu sprzęgła (nawet powolnym) moto gasło. Musiałem około na 1/3 manetkę odkręcić, żeby ruszyć w ogóle (płaski teren, wcześniej bez problemu ruszała, więc to dziwne, żeby zadusić ją w tych warunkach). Ogólnie droga powrotna też była ciekawa, bo na niskich obrotach i wysprzęglonej klamce gasła i za każdym razem coraz ciężej się ją odpalało. Myślałem, że coś w gaźnik wpadło. Wyczyściłem je, dysze także, ustawiłem śrubę od składu na 2,5 obrotu, poziom paliwa 6,5 mm, wymieniłem króćce, bo tego wymagały. Ale problem się nie rozwiązał. Nie chciała w ogóle zapalić, kręciła, kręciła ale nie mogła zaskoczyć. Dopiero po zdjęciu filtra i zatkaniu wlotu do gaźnika (zwiększyło się podciśnienie) zaskoczyła, postrzelała trochę, popierdziała, ale ruszyła. Po kilkudziesięciu sekundach zgasła. Trochę tak ją przepaliłem i zaczęła działać. Tylko, że nie do końca dobrze. Ssanie mogę dopiero po około 1 minucie wyłączyć - inaczej zgaśnie (regulowałem śrubą od przepustnicy, żeby wolne obroty były wyższe, ale wielkiej różnicy to nie zrobiło). Jak się nagrzeje to normalnie wyłączam ssanie i chodzi na wolnych obrotach. Myślałem, że już coś się polepszyło i wczoraj przejechałem się i tak po około dwóch kilometrach znów zaczęła gasnąć gdy silnik nie miał wysokich obrotów. I nie tylko gdy jest na biegu, na luzie także. Jechałem tak około 30-40 km/h wrzuciłem luz, obroty spadły i sama zgasła/zadusiła się. Ogólnie jeżeli nie trzymałem manetki trochę odkręconej to strasznie strzelała i dusiła się. Dziś chciałem odpalić (było ciężko, ale odpaliła), na początku puściłem sprzęgło, przejechałem kilkadziesiąt metrów, zmieniłem bieg, znów użyłem sprzęgła i było OK. Po chwili jednak zgasła na postoju. Odpaliłem (znów z trudem) DOTKNĄŁEM lekko klamki sprzęgła i zgasła. I tak 3 razy pod rząd. Dziwi mnie to i nie daje spokoju. Czujnik sprzęgła? U mnie był fabrycznie zamontowany? Obecnie go nie mam i zastanawiam się czy gdzieś pozostałe kable zwarcia nie robią i gaszą mi moto. Jeżeli był to dochodził on też do modułu? A może coś właśnie z modułem się złego dzieje i to jest przyczyną ciężkiego palenia i gaśnięcia? Ma ktoś jakieś pomysły/sugestie? Za wszystkie będę wdzięczny. Moto stoi od miesiąca, a pojeździłoby się jeszcze
