Poziom paliwa - 3 mm poniżej krawędzi, dobrze ustawiłem. Odpalam. Chodzi fajnie, ssanie odłączam po minucie, przygazowałem parę razy. Dałem mu się nagrzać i po około 5 minutach pach - zdechł. Żadnego stopniowego zwalniania. Pyk i zgasł. Nie chciał odpalić. Na ssaniu lekko łapał, ale po chwili gasł.
Teraz rozbieram gaźnik na biurku i na noc odstawię go do jakiejś mieszanki. Oczywiście dysza wolnych miała jakiś brud i ledwo co widać było przez nią cokolwiek.
Kiedyś użyłem na gaźnik środka 'kamień i rdza' i pewnie to są efekty

Gdyby ktoś miał jakiś pomysł to będę wdzięczny, bo mam dość już wyciągania gaźnika
