Gdzieś łaził za mną temat motocykla nie tylko do lasu... ale jakoś tak sie nie składało... Andi stary przyjaciel, pewnego dnia przywiózł swoją Terese do naszego wspólnego mechanika, gadu ,gadu wez sie przewiez... siadłem na toto.. piędziesiąt metrów starej drogi i granica lasu... zobaczymy co toto robi...
Pierwsze metry śmiałem sie w głos z tego kloca.. ciezkie, nie poradne, wszystko jakby w spowolnionym filmie... trzy palcowe sprzęgło na lince... hehee to nie Magura z katmana

ciagle glinianą drogą wspinam sie w górę... hmmm toto daje radę! kontrolując uślizgi tyłu odbijam na wąską scieżkę, zobaczymy co toto tu pokaże... Ciagle idzie ! i to jak czołg! juz sie nie śmieje, mimo że ściezyna wije sie jak wąż, mimo że mokra glina przypomina nadtopone masło, TOTO nie chce przestać jechać!

dobra, zjeżdzam na polanę, kopce, dziury, trawsko... a moto jak lodołamacz, bez najmniejszego oporu prze naprzód. Trudno mi uwierzyć w to co ta babcia potrafi, zupełnie zaskoczony, zdezorientowany... Taki KLOC ! no no...
Szutrem, dalej asfaltem wracam do wioski. Chłopaki się smieją ze mnie tak długo nie było, Andi ukradkiem obczaja sprzeta, szukajac "śladów" po przejażdzce kolegi - idiocie... A ja mam mentlik w głowie.
Dwa dni pózniej dzwonie do Andiego, poszukaj mi takiego TOTO... Jakiś czas temu oddzwonił, jest.. "Pieszczocha" Laska leci na Wrocław to ją obluka na miejscu. Laska dzwoni.. " Maaaaaareczek ! noooo.... pieszczocha! bierz !"
Przelew poszedł nastepnego dnia. Skowron sciągnął ją z Wrocka do Katowic, Laska z Katowic do Tarnowa, a Andi z Tarnowa mi pod dom. I już
Chłopaki nie chcą kasy, wez nas tylko przewiez po okolicy... Panowie ! Proszę bardzo !
Niedzielny poranek, wymiana opony z przodu i wio...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.