Koledzy mam problem, pare dni temu okazało się że nie mam ładowania (napięcie na akumulatorze było w granicach 12.7-13.5 - w zależności od stanu naładowania akumulatora). Po naładowaniu aku dało sie jechać ale po jakims czasie bateria padala i braklo iskry. Musialem sie ratowac na kablach doladowywac i wracac tak na raty (ale nie w tym rzecz). Przejrzalem instalacje, poczyscilem co sie dalo, az dotarlem do regulatora. Sprawdzilem pierw alternator (dawal 20v-80v miedzy fazami w zaleznosci od obrotow - rezystancja uzwojen wedle miernika 1-1.2 ohm wszedziej taka sama (miedzy fazami) - miernik syficzny wiec wartosc moze byc zaklamana. Tak wiec zakupilem regulator na aledrogo za 5 dych - zamiennik.
Po wymianie przy odpalaniu motocykla pali sie bezpiecznik 20A (ten na czerwonym kablu - po prawej stronie w puszce) - miedzy stabilizatorem a aku. Rozrusznik sie kreci i jak zalapie juz silnik to pali sie bezpiecznik i odcina i gasnie.
I tu problem, czemu?
1.) Czy akumulator to juz taki fajans (stal troche rozladowany do zera - chociaz sie laduje i nie ma problemow ze startem moto i trzyma napiecie)?
2.) Czy nawaliło coś innego (tak ze prad do rozrusznika wali tym obwodem)? (zwrarcie/rozwarcie gdzies)?
3.) Czy stabilizator fajans? (za duzy prad)
Powiedzcie mi tez czy normalne jest ze przy wylaczonej stacyjce (kluczyk) miernik wpiety miedzy + aku i przewod + pokazuje 9mA - nie powinno byc calkiem rozwarte?
Łikend za pasem a ja uziemiony! - Pomóżcie

EDIT: przemierzyłem jeszcze raz alternator - trudno mi dokladnie powiedziec o rezystancji bo zaklamuje miernik o 0.4ohm - ale wychodzi na to ze zgodnie z serwisowka (0.6-0.8) mniej więcej, zwarć szukałem ale nie znalazlem, z odpiętym regulatorem wszystkie obwody działają, silnik sie uruchamia i pracuje poprawnie.