Karpaty po stronie ukraińskiej.
-
- Administrator
- Posty: 1009
- Rejestracja: 24 gru 2009, 11:58
- Lokalizacja: LU
Karpaty po stronie ukraińskiej.
Byliby chętni na polatanie po ukraińskich Karpatach w tym sezonie?
Może ktoś już zjeździł te rejony i zechce podzielić się wrażeniami i doświadczeniem.
Może ktoś już zjeździł te rejony i zechce podzielić się wrażeniami i doświadczeniem.
---
Pozdrawiam
mazi
Pozdrawiam
mazi
- bohun
- Po kostki w błocie
- Posty: 117
- Rejestracja: 06 sty 2010, 16:25
- Motocykl: XL600V PD10
- Lokalizacja: Lubaczów / Rezszów
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
Mazi wiesz co , powiem pomysł nie jest zły, od paru lat oglądam pewien film i za każdym razem z zaciekawieniem i nie raz mnie ciary przechodzą. 4 Czechów wybrało się na 100% off właśnie za Karpaty.
Tutaj daję linka do filmu:
http://vimeo.com/2977097
Robi wrażenie
Tutaj daję linka do filmu:
http://vimeo.com/2977097
Robi wrażenie

Kto prędko daje, ten 2 razy daje.
-
- Administrator
- Posty: 1009
- Rejestracja: 24 gru 2009, 11:58
- Lokalizacja: LU
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
bohun pisze:Mazi wiesz co , powiem pomysł nie jest zły, od paru lat oglądam pewien film i za każdym razem z zaciekawieniem i nie raz mnie ciary przechodzą. 4 Czechów wybrało się na 100% off właśnie za Karpaty.
Tutaj daję linka do filmu:
http://vimeo.com/2977097
Robi wrażenie
Oglądałem go kilka razy. Cieżkimi tłuczkami pocisnęli...
---
Pozdrawiam
mazi
Pozdrawiam
mazi
- ogur69
- Po kostki w błocie
- Posty: 298
- Rejestracja: 21 sty 2010, 21:40
- Lokalizacja: witnica
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
fajne bezdroża bez rezerwatów przyrody i zakazów wjazdu.podobnie jak w rumuni w transylwani gdzie byłem 2latatemu rok temu byłem w byłej jugosławi serbia bośnia czarnogura kosowo jeszcze większy hardcore
ludzie dzielą się na czystych i szczęśliwych
- Tatsu
- Lubiący błoto
- Posty: 52
- Rejestracja: 17 sty 2010, 16:39
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
Kiedyś zostaną tylko wyjazdy w tamtą stronę. Po prywatyzacji lasów nawet tam nie wjedziemy
Fajny pokaz jak można cisnąć dużym sprzętem HP2 to kawał metalu.
Po tym filmie widać czy różni się turystyka od enduro przeprawowego.
Ten rok mam już upchany, ale przyszły to można by tam śmignąć, jestem za.
Fajny pokaz jak można cisnąć dużym sprzętem HP2 to kawał metalu.
Po tym filmie widać czy różni się turystyka od enduro przeprawowego.
Ten rok mam już upchany, ale przyszły to można by tam śmignąć, jestem za.
-
- Lubiący błoto
- Posty: 31
- Rejestracja: 26 lut 2010, 09:57
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
Ciekawy filmik. Kolesie mieli hardcorową trasę. Jednak na taki wypad to bym sie jednak nie pisał.. nie stać mnie po prostu... Lubię jakieś boczne drogi, szutry,asfalt. Jak kupiłem XT to tez tak probowałem po lasach jezdzic ( w bieszczadach jest gdzie jezdzic...) i po głebokich błotach z kolegą hardcorowcem który też jezdził kilka lat najapierw na samoróbkach z silnikiem JAWY 350 i ramą WSK a pozniej na naszych XT,. Jechało się ale nie obyło się też bez gleb i to tu się skrzywiło, tam się zagięło, tu porysowało... i od tej pory szkoda mi sprzetu na takie jazdy ale ze zdumieniem i zaciekawieniem oczywiscie podziwiam innych. Jednak ja wole enduro soft/Light czy jak tam to woli - tak sobie nazywa. Czasem się zapuszczam w las ale to już sporadycznie. W Bieszczadach jak jest cieplej to można znależć miłe, szutrowo/polne drogi, czasami przez strumyk, rzeczkę by z jednej miejscowości dojechać do drugiej omijając asfalt i podziwiając przyrode
jednak o polskich połoninach można zapomnieć...
- tzn można coś znależć w pobliżu, wyjechac na jakąć górkę, okoliczną ścieżko-dróżke itp by je sobie poogladac z innej perspektywy ale zeby wystarczająco blisko to... 



- terenowiecc
- Administrator
- Posty: 1734
- Rejestracja: 24 gru 2009, 10:19
- Motocykl: LC4
- Lokalizacja: LCH
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
Ten rok odpada (brak prawka
), ale w kolejnym jak kasa pozwoli to chciałbym pocisnąć w Ukraińskie/Rumuńskie Karpaty.
Chociaż do walki z takim klocem jak HP2 czy XRV trzeba mieć trochę zdrowia 

Świetny filmik. Jak widać nie tylko na EXC można polatać po górach


-
- Lubiący błoto
- Posty: 35
- Rejestracja: 25 mar 2010, 14:24
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
Witam, objechałem Karpaty w tamtym roku, ale raczej szutrowo-asfaltowo, ze względu na braki czasowe. Mają wielki potencjał
W którymś Moto-Voyage-rze były opisane fajne traski. Ale wystarczy mapa turystyczna i białe dróżki .
http://lh6.ggpht.com/_bnP_fefrV5s/SowUd ... CN3091.JPg
http://lh6.ggpht.com/_bnP_fefrV5s/Soh-4 ... C00114.JPG

http://lh6.ggpht.com/_bnP_fefrV5s/SowUd ... CN3091.JPg
http://lh6.ggpht.com/_bnP_fefrV5s/Soh-4 ... C00114.JPG
- terenowiecc
- Administrator
- Posty: 1734
- Rejestracja: 24 gru 2009, 10:19
- Motocykl: LC4
- Lokalizacja: LCH
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
Rzorzo w wolnej chwili skrobnij jakąś relację z wyjazdu 

-
- Lubiący błoto
- Posty: 35
- Rejestracja: 25 mar 2010, 14:24
Re: Karpaty po stronie ukraińskiej.
No to mała relacja z małego wypadziku.
Dzień pierwszy.
Spotykamy się w trzech na stacji benzynowej w Tarnowie. Grzegorz jechał z Katowic od 3-ej w nocy, żeby zdążyć. Kleszcz też już jest. Mamy tylko 3 dni na liźnięcie Karpatek ukraińskich. Ruszamy koło 6-tej, początkowo idzie dobrze, prujemy poranne mgły, aż dojeżdżamy do Miejsca Piastowego, gdzie mieszka kolega Marco. Po krótkiej pogawędce chcemy ruszać dalej, ale TTR-a Grześka mówi szlus. Przy wydatnej pomocy Marka próbujemy zreanimować padlinę, w ruch idą kabelki, miernik , pchamy, ciągniemy , rozkręcamy parę godzin i dupa (później się okazało, ze poprzedni właściciel podłączył wyłącznik zapłonu, tak, że powodował zwarcie i w efekcie moduł w końcu się zawiesił) . Próbujemy zabrać się na tenerkę i transalpa we trzech, ale jesteśmy za grubi.

Niestety Grzesio wraca na Śląsk , TTR-a zostaje, a my jedziemy dalej. Dojeżdżamy do granicy w Krościenku za Ustrzykami. Wymieniamy kasę, kolejka na ok. 10 aut, wypełniamy karteczki, zero problemów, łapów. Przejeżdżamy. Ukraińcy przestrzegają nas przed mega- dziurami. Pierwsza jest 20 cm za szlabanem wyjazdowym z przejścia granicznego
.
Drogi kiepskie, ale jedziemy mocno powiatową dróżką. Pierwsze wsie, miasteczka, wszytko takie szarawe, krzywawe i inne. Pierwsze drogowskazy w cyrylicy. Drogi główniejsze lepsze, ruch znikomy. Troszkę się nam popieprzyło i zamiast na południe , jedziemy na wschód i dojeżdzamy do Drohobycza. Znajdujemy hotelik w centrum ( a mieliśmy cały szpej biwakowy "NA DZIKO"
) , jesteśmy chyba jedynymi gośćmi, motorki zostawiamy na "stajance" kapkę dalej i przyglądamy się życiu sąsiadów.


Zaraz obok hotelu jest wielka,zaniedbana synagoga. Ludzie, rozmawiając z nami chyba używają mieszanki ukraińskiego i polskiego, bo jest to dla nas zrozumiałe. Są otwarci i chętnie gadają o wszystkim. W ichnich wiadomościach jakieś informacje z Polski, kuurde coś o Dodzie było... Śpimy.
Dzień drugi.
Ruszamy z Drohobycza, błądząc trochę , w kierunku Turki, żeby wrócić na drogę prowadzącą na południe.


Potem droga E50 szeroka, równa, dojeżdżamy do Voroty i skręcamy w kierunku na Wołowiec.


Jest pięknie. Kleszcz rozjeżdża bezpańską krowią minę, przy czym niektóre szczególnie podkręcone fragmenty uderzają w niego z niespodziewanych stron. Dojeżdżamy do głównej drogi , prowadzącej wzdłuż granicy rumuńsko-ukraińskiej. Dla odmiany w mojej Teresie zanika prąd podczas próby odpału. Ruszamy na pycha i dojeżdżamy do Rachowa, gdzie "nocujemy na dziko"
w hotelu. Hotel okazuje się wypaśny,a jadłodajnia przytłacza przepychem. Kuurdde. Kleszcz chce dziczy.
.
Dzień trzeci.
Po kilku biegach pchanych z Teresą, Kleszczowi wzrok się wyostrza i znajduje pękniętą klemę akumulatora. Łatam i ruszamy.
Lecimy w kierunku przez Jaremczę i Nadvirną na północ , w kierunku na Ivano-Frankovsk.

Skracamy na północy zachód i przez Krasne, Dolynę do Stryja. Górki się kończą.

Przez Drohobycz, Sambor do granicy. Dzielny ukraiński wopista chce małej przejażdżki, "kiwnąłem głową, zgadzając się"
. Reszta wojaków rozbawiona jak cholera. Ale skończyło się na przgazówce transalpa i teresy. Krótka odprawa, oddanie karteczek imigracyjnych i jesteśmy w Szwajcarii... eeee to znaczy Polsce.
Różnice są ogromne , ale to jest piękne.
Wydałem mniej niż 250 zł. Wszystko jest tańsze. Z Tarnowa zrobiłem 1200 km.

Dzień pierwszy.
Spotykamy się w trzech na stacji benzynowej w Tarnowie. Grzegorz jechał z Katowic od 3-ej w nocy, żeby zdążyć. Kleszcz też już jest. Mamy tylko 3 dni na liźnięcie Karpatek ukraińskich. Ruszamy koło 6-tej, początkowo idzie dobrze, prujemy poranne mgły, aż dojeżdżamy do Miejsca Piastowego, gdzie mieszka kolega Marco. Po krótkiej pogawędce chcemy ruszać dalej, ale TTR-a Grześka mówi szlus. Przy wydatnej pomocy Marka próbujemy zreanimować padlinę, w ruch idą kabelki, miernik , pchamy, ciągniemy , rozkręcamy parę godzin i dupa (później się okazało, ze poprzedni właściciel podłączył wyłącznik zapłonu, tak, że powodował zwarcie i w efekcie moduł w końcu się zawiesił) . Próbujemy zabrać się na tenerkę i transalpa we trzech, ale jesteśmy za grubi.
Niestety Grzesio wraca na Śląsk , TTR-a zostaje, a my jedziemy dalej. Dojeżdżamy do granicy w Krościenku za Ustrzykami. Wymieniamy kasę, kolejka na ok. 10 aut, wypełniamy karteczki, zero problemów, łapów. Przejeżdżamy. Ukraińcy przestrzegają nas przed mega- dziurami. Pierwsza jest 20 cm za szlabanem wyjazdowym z przejścia granicznego

Drogi kiepskie, ale jedziemy mocno powiatową dróżką. Pierwsze wsie, miasteczka, wszytko takie szarawe, krzywawe i inne. Pierwsze drogowskazy w cyrylicy. Drogi główniejsze lepsze, ruch znikomy. Troszkę się nam popieprzyło i zamiast na południe , jedziemy na wschód i dojeżdzamy do Drohobycza. Znajdujemy hotelik w centrum ( a mieliśmy cały szpej biwakowy "NA DZIKO"

Zaraz obok hotelu jest wielka,zaniedbana synagoga. Ludzie, rozmawiając z nami chyba używają mieszanki ukraińskiego i polskiego, bo jest to dla nas zrozumiałe. Są otwarci i chętnie gadają o wszystkim. W ichnich wiadomościach jakieś informacje z Polski, kuurde coś o Dodzie było... Śpimy.
Dzień drugi.
Ruszamy z Drohobycza, błądząc trochę , w kierunku Turki, żeby wrócić na drogę prowadzącą na południe.
Potem droga E50 szeroka, równa, dojeżdżamy do Voroty i skręcamy w kierunku na Wołowiec.
Jest pięknie. Kleszcz rozjeżdża bezpańską krowią minę, przy czym niektóre szczególnie podkręcone fragmenty uderzają w niego z niespodziewanych stron. Dojeżdżamy do głównej drogi , prowadzącej wzdłuż granicy rumuńsko-ukraińskiej. Dla odmiany w mojej Teresie zanika prąd podczas próby odpału. Ruszamy na pycha i dojeżdżamy do Rachowa, gdzie "nocujemy na dziko"


Dzień trzeci.
Po kilku biegach pchanych z Teresą, Kleszczowi wzrok się wyostrza i znajduje pękniętą klemę akumulatora. Łatam i ruszamy.
Lecimy w kierunku przez Jaremczę i Nadvirną na północ , w kierunku na Ivano-Frankovsk.
Skracamy na północy zachód i przez Krasne, Dolynę do Stryja. Górki się kończą.
Przez Drohobycz, Sambor do granicy. Dzielny ukraiński wopista chce małej przejażdżki, "kiwnąłem głową, zgadzając się"


Wydałem mniej niż 250 zł. Wszystko jest tańsze. Z Tarnowa zrobiłem 1200 km.